Co dwie głowy…
Wystarczy znaleźć zadziornego przeciwnika, dodać nutkę rywalizacji i dać się ponieść wyobraźni – wtedy na pewno nie będzie miejsca na nudę. To jednocześnie idealna forma treningu pod presją, bo przecież każdy chce wygrać i – zamiast myśleć o technice – cel jest jeden: znaleźć się jak najbliżej dołka. Dokładnie tak jak na polu golfowym. A szansa jest tylko jedna…
PUTTING - kto nie trafia, ten się cofa
Za każdym razem wybieramy inne miejsce, z którego rozpoczynamy i dołek, do którego chcemy zagrać. Dołki mogą być różnej długości, pewnie nie krótsze niż 3 metry i nie dłuższe niż kilkanaście metrów, bo pewnie takich puttów na polu zbyt często nie mamy. Reguły gry są wymagające – jeśli nie trafimy do dołka, to przestawiamy piłkę na długość puttera, oddalając się od dołka. Robimy tak po każdym uderzeniu, dopóki piłka nie wpadnie do dołka.
To ćwiczenie ma wiele zalet. Przede wszystkim wymaga od nas większej koncentracji, bo mamy w głowach, że trafienie do dołka chroni nas przed „karą” cofnięcia się od dołka. Nie ma zatem mowy o tym, by podprowadzić piłkę blisko flagi, bo i tak będziemy musieli się cofnąć. Po drugie, bo rzeczywistość jest taka, że jednak każdego putta nie trafimy, pojawi się zatem okazja, by trenować relatywnie krótkie putty. A niezależnie od naszego handicapu czy poziomu gry, takich puttów będzie w naszej rundzie zawsze najwięcej. To zatem doskonałe ćwiczenie, w którym musimy wykazać się umiejętnością kontroli dystansu i kierunku oraz wykonać te czynności pod presją – bo za każdym razem mamy tylko jedną próbę.
Zasady punktacji ustalamy przed grą. Najprostszym systemem jest gra na punkty, gdzie zawodnik z mniejszą liczbą uderzeń na dołku dostaje punkt. Kto pierwszy zdobędzie np. 11 punktów, ten zwycięża. Drugim wariantem może być match play, gdzie gramy określoną liczbę dołków (na przykład 9) i gdy któryś z zawodników wygra więcej dołków, niż zostanie do rozegrania, wygrywa swój mecz. A miejsca na gimmie tu nie będzie!
“To doskonałe ćwiczenie, w którym musimy wykazać się umiejętnością kontroli dystansu i kierunku oraz wykonać te czynności pod presją – bo za każdym razem mamy tylko jedną próbę.”
Krótka gra - w lesie abstrakcji
Golf to w dużej mierze sztuka adaptacji, szczególnie jeśli mowa o krótkiej grze. Nigdy do końca nie wiemy, ile zamachu należy wziąć, aby piłka poleciała na określony dystans, nie przewidzimy idealnie wiatru – tak, on też ma ogromny wpływ przy krótkiej grze. Nie do końca też możemy oszacować, jak szybko i pod jakim kątem piłka wystartuje z wysokiej trawy, ani jak zachowa się na greenie po odbiciu. Często mówi się, że kto ma lepszą tzw. czutkę, ten ma lepszą krótką grę. Jak zatem nabyć tego legendarnego czucia w dłoniach?
Zadanie jest proste – wybieramy dowolną pozycję startową i dołek, do którego będziemy grać, ale nigdy nie uderzamy strzału, którym posłużylibyśmy się na polu. Może to być zagranie wysokiego loba 7 iron, uderzenie leworęczne odwróconym kijem, niski strzał wedge’m 60 stopni, czy też … Takie nietypowe zagrania to przede wszystkim kupa śmiechu, bo łatwo sobie wyobrazić, że nie wszystkie strzały będą lądować perfekcyjnie pod flagą.
Z drugiej strony, mocno pobudzają ciekawość, która jest nieoceniona przy nabywaniu nowych umiejętności. Jesteśmy trochę na obozie przetrwania i trzeba sobie jakoś radzić – nie ma gotowych rozwiązań na większość tych szalonych sytuacji. W miarę opanowania tych karkołomnych pozycji, klasyczne chippowanie staje się o niebo łatwiejsze. Bo skoro umiemy poradzić sobie z fikuśnym zagraniem, to trzymając kij adekwatny do sytuacji, w której się znajdujemy, to zagranie będzie bardziej oczywiste.
Zasady punktacji znowu muszą być w miarę łatwe – na przykład kto będzie bliżej flagi, ten otrzymuje punkt. Kto pierwszy zdobędzie określoną liczbę punktów, ten wygrywa. Oczywiście wszelkie modyfikacje typu ujemne punkty, jeśli ktoś nie trafi w green są wskazane dla bardziej zaawansowanych graczy.
“Takie nietypowe zagrania to przede wszystkim kupa śmiechu, bo łatwo sobie wyobrazić, że nie wszystkie strzały będą lądować perfekcyjnie pod flagą.”
Driving range - cel, pal
Na driving range można spotkać różnych golfistów. Niektórzy poszukują idealnego swingu, naśladują swoich idoli, dokładają kolejne elementy, by ich zamach był doskonały, goniąc w nieskończoność osławionego króliczka. Inni są przekonani, że tylko wybicie miliarda piłek tym samym kijem da im powtarzalność i spowoduje, że zamach będzie identyczny za każdym razem. I oczywiście, zarówno praca nad skutecznością swingu oraz jego automatyzmem są niezbędne, ale to nie jedyne puzzle w golfowej układance. Spodziewam się również, że takie uderzanie piłki po piłce „kopiuj–wklej” nie jest bardzo ekscytujące. A nasz trening to ma być zabawa!
Na driving range naszym zadaniem będzie symulować grę na polu golfowym. Na zmianę wybieramy różne cele, za każdym razem inne – może to być tabliczka 50 metrów, flaga na 125 metrze, wyznaczenie granic fairwaya lub różne dowolne obiekty dostępne na driving range'u. Zasady gry mogą być różne – na przykład kto zagra bliżej celu, ten otrzymuje punkt. Decydujemy wspólnie, czy pod uwagę brane jest miejsce, gdzie ląduje piłka, czy punkt, do którego się dotoczy. Możemy również wyznaczyć sobie strefę, za którą otrzymujemy punkt – np. jeśli gramy do tabliczki 75 metrów, to otrzymujemy punkt, jeśli nasza piłka wyląduje nie dalej niż 5 metrów od celu. Tak samo możemy uderzać driverem i ustalamy granice lądowania – które powinny być nieco węższe niż fairwaye, na których gramy na co dzień.
W wersji bardziej zaawansowanej ustalamy również położenie lub pożądaną trajektorię. Możemy zagrać z ładnej trawki lub z divota, możemy grać dowolną trajektorię albo wymagać niskiego uderzenia. Pomysłów i kombinacji w tej grze jest nieskończoność. I tak samo – kto pierwszy zdobędzie 11 punktów, ten zostaje chwilowym mistrzem driving range’a
“Który strzał w golfie jest najważniejszy? Następny! I tutaj też będziemy mieli wyłącznie jedną próbę, bez możliwości poprawy uderzenia, jeśli się nie uda.”
Na koniec
Taka forma treningu jest na pewno o wiele bardziej atrakcyjna niż monotonne puttowanie do dołka z 5 metrów, chippowanie do tej samej flagi, czy wybijanie tych miliarda piłek jednym kijem na driving range'u. Oczywiście powtarzalność jest szalenie istotna, ale nie można zapominać o równie ważnym aspekcie – że golf to sztuka adaptacji. Na początku rundy możemy mieć więcej adrenaliny, więc 7 iron poleci dalej niż pod koniec rundy, gdy jesteśmy zmęczeni. Grając rano, możemy chippować, gdy jeszcze jest rosa, a później gdy jest twardo i sucho, piłka zachowywać się będzie inaczej. Zmienne są warunki atmosferyczne, nasz poziom energii i wiele innych czynników, stąd warto umieć sobie radzić w różnych sytuacjach. A kto szybciej się do nich przystosuje, ten lepszy. Szukajcie zatem przeciwników i życzymy udanych sparingów!
Golf&Roll 03/2024
Fot Filip Klimaszewski