Rutyna w golfie (część 2)

Rutyna w golfie (część 2)

Zgodnie z zapowiedzią z pierwszej części artykułu, dzisiejszym tematem będzie opis mojej rutyny. Przede wszystkim ogromne podziękowania dla wszystkich czytelników tych artykułów - zobowiązując się opisać swoją rutynę, musiałem w głowie uporządkować i usystematyzować procesy, które tam zachodzą. Mentalny aspekt - jak każdy w golfie - należy również trenować i pielęgnować i aby móc go opisać w możliwie przejrzysty i przystępny sposób, musiałem go rozłożyć na części pierwsze. Większa świadomość rutyny zdecydowanie ułatwia grę. Mi to też pomoże, dlatego raz jeszcze dziękuję.

To, co najważniejsze w tym artykule to fakt, że to wyłącznie opis mojej rutyny. Nie mniej, nie więcej, tylko po prostu opis jak ja zarządzam swoimi myślami. Czy jest to rutyna idealna? Na pewno nie. Czy komukolwiek bym polecił podobny schemat myślowy? Może jeśli w równoległym wszechświecie istnieje drugi Mitukiewicz, który ma podobny popcorn w mózgu podczas gry w golfa, to pewnie tak. Ale ponieważ każdy ma inny system wartości, każdy gra w golfa z innego powodu i każdy ma inny cel, to nie można powielać schematu tylko dlatego, że działa u kogoś innego. Zbudować swój system, który się sprawdza - ot, sztuka!

Dlaczego popcorn w mózgu? Z pozoru cisza, spokój, jest odpowiednia temperatura, najpierw wyskoczy jedno ziarenko - sytuacja wydaje się być opanowana. Ale chwila moment, pach, pach, pach i każde ziarno zaczyna strzelać w inną stronę, powstaje jeden wielki chaos. To idealny opis tego co działo się w mojej głowie zanim wypracowałem swoją rutynę i co - niestety - powraca, jeśli nonszalancko ją wykonam. Gram w golfa od niemal 30 lat, zaczynałem jako dziecko, miałem lepsze i gorsze momenty jako nastolatek, poważnie rozważałem karierę zawodową (dopóki nie zrozumiałem, że jestem zbyt leniwy). Sporo grałem, jeszcze więcej trenowałem, w bazie danych mam dość pokaźną liczbę udanych uderzeń, wypracowałem skuteczne metody usuwania tych gorszych z pamięci, przerabiałem najróżniejsze sztuczki myślowe. Do tego jako trener golfa wciągnąłem masę książek na temat teorii swingu, przerobiłem różne techniki szkoleniowe, naoglądałem się najróżniejszych swingów… Jak tu zatem nie mieć popcornu w mózgu?

Przed rundą

Praca domowa, którą muszę odrobić przed rozpoczęciem gry zazwyczaj sprowadza się do tych samych 3 elementów. Często jednak “rozkminiam” te same aspekty w zupełnie inny sposób, aby nie zrobić z tego nudnej modlitwy, a jednocześnie stymuluję mózg do nieco świeższego spojrzenia.

  • Golf to tylko gra. Jestem tu przede wszystkim po to, aby dobrze się bawić. I super, że mam możliwość spędzać czas na świeżym powietrzu, a nie muszę teraz pracować w kamieniołomach.

  • Zaakceptuję strzał zanim go zagram. Błędy będą się zdarzać, nie pozwolę by jeden spowodował lawinę kolejnych. Ile godzin dziennie musiałbym trenować, żeby grać tylko idealne strzały? No właśnie.

  • Gram dla siebie. Z rundy życia wiele się nie nauczę, a z każdej porażki wyciągnę wartościowe wnioski. Nikt nie rozlicza mnie ze złych uderzeń albo gorszych wyników.

Pełen zamach

Think box
Driverem zasadniczo chcę zagrać możliwie daleko, więc biorę na klatę możliwość pomyłki z kierunkiem. Nie jest to najmądrzejsze, ale tak mam. Ironami zawsze kalkuluję dystans na który mam zagrać. Np. do flagi jest 148 metrów, ale jest delikatnie z wiatrem, więc trzeba odjąć 8 metrów, green jest nieco poniżej więc odejmuję 2 metry, piłka po odbiciu się potoczy 4 metry, czyli w sumie muszę zagrać na 134 metry carry. I teraz drugie, równie ważne pytanie - w jakim obecnie jestem stanie? Czy na początku rundy i jak rozjuszony buchaj na adrenalinie zagram pitching wedge, czy w środku rundy będzie to standardowe 9 iron czy pod koniec rundy będę odczuwał zmęczenie i zagram lżejszą 8 iron? (Dlatego tak ważne jest w moim przypadku ćwiczenie uderzeń na tą samą odległość różnymi kijami i z inną prędkością zamachu).

Staram się zawsze robić dwa zamachy próbne. Jeden ma za zadanie przejaskrawienie jakiegoś ruchu technicznego, nad którym obecnie pracuję. I wystarczy ten jeden zamach, bo w minutę nagle nie nauczę się tego ruchu - chodzi o to, aby złapać feeling. Drugi zamach próbny ma imitować tempo i rytm uderzenia, na które się zdecydowałem.

Play box
Przed uderzeniem rozluźniam szczękę, szyję i ramiona. Patrzę na cel, robię jego “print screen”, wracam wzrokiem na piłkę i widząc ten “zrzut ekranu” z tyłu głowy rozpoczynam zamach.

Memory box

  1. Bardzo dobrze - jeśli wykonałem swing bez zbędnych napięć, a piłka poleciała mniej więcej tam, gdzie zaplanowałem

  2. Ujdzie - jeśli nie do końca jestem zadowolony z rezultatu (np. zagrałem drive 40 metrów w lewo na fairway obok - bo wiem, że stamtąd też da się zrobić para)

  3. OK - wszystkie inne opcje (świat się jakoś nie zawalił, gramy dalej)

Krótka gra

Think box
Po pierwsze zawsze chcę trafić do dołka. Zagranie blisko flagi nie do końca mnie interesuje, bo im większy mam cel, tym bardziej mogę się pomylić. Równie dobrze mógłbym pomyśleć, że trafienie na green będzie satysfakcjonujące - bez sensu. Po drugie zadaje sobie pytanie “Gdybym miał rzucić piłkę do dołka, to jaką trajektorię bym wybrał?”. To zazwyczaj determinuje wysokość strzału i kij, który wybieram. Nigdy natomiast nie myślę o punkcie, w którym powinienem wylądować piłkę i jak ma ona potoczyć się do dołka. Co prawda ta technika skutecznie działa u większości osób, ale u mnie powoduje zbyt dużą koncentrację na lądowaniu piłki i w efekcie zapominam, że nadrzędnym celem jest trafienie do dołka.

Decydując się na trajektorię odpowiednio ustawiam się (inaczej do niskiego, wysokiego i średniego strzału - lub czegoś pomiędzy). Robię tyle próbnych zamachów, aż moje ciało skuma czego od niego chcę i jaka prędkość oraz jakie tempo będą odpowiednie. Czasami to dwa próbne, czasami może być ich z osiem.

Play box
Wczuwam się wyłącznie w tempo, które wybrałem przy próbnych zamachach.

Memory box

  1. Super - jeśli wszystko poszło zgodnie z planem (czyli pewnie zagrałem w okolice dołka lub trafiłem)

  2. Dobry plan - jeśli pomysł był dobry, ale wykonanie niekoniecznie

  3. Dobry strzał - jeśli uderzenie dobre, ale plan mógł być lepszy

Putting

Think box
Nie mam zbyt wielu opcji jeśli chodzi o wybór kija, ani trajektorii, więc interesuje mnie jedynie odczytanie nachylenia terenu. Podchodzę do tego na “chłopski rozum”, aby nie skomplikować sobie zadania. Najpierw patrzę na całościowe nachylenie greenu, bo logika podpowiada, że gdzieś woda musi spływać podczas ulewy. Później patrzę czy jest mocny grain - czyli źdźbła trawy rosną w konkretną stronę. Następnie zadaje sobie pytanie “co się stanie, jeśli uderzę prosto na dołek” - i odpowiedź brzmi “pewnie piłka wyląduje X cm lewo/prawo/długo/krótko od dołka”. Pytanie ostateczne brzmi “no to w takim razie gdzie trzeba ją wystartować, aby wpadła do dołka” - i wtedy pojawia się kierunek, który często (lecz nie zawsze) potwierdzam metodą aim point. Kreskę na piłce ustawiam w kierunku, w jakim chcę wystartować piłkę. Robię dwa próbne, aby dobrać prędkość uderzenia.

Play box
Patrzę na cel i wybieram konkretne źdźbło trawy przy dołku - w zależności od break’a - przez które piłka powinna przetoczyć się, aby wpaść do dołka. Podobnie jak przy pełnym strzale, robię “print screen” i uderzam piłkę mając z tyłu głowy dokładny obraz dołka i tego źdźbła trawy.

Memory box

  1. Dobry putt - jeśli piłka wpada

  2. Dobry read - jeśli dobrze odczytałem pochyłość, ale źle uderzyłem

  3. Dobry stroke - jeśli dobrze uderzyłem, ale źle odczytałem

Pomiędzy strzałami

O czym myśleć to jedno, ale o czym nie myśleć, to drugi, równie istotny aspekt. Ponieważ golf jest dość mało dynamiczny i między strzałami jest sporo czasu, to bardzo łatwo o niepożądane myśli. A im bardziej będziemy uciekać z teraźniejszości, tym trudniej nam się skoncentrować. “Jak ja mogłem zrobić 3 putty na poprzednim dołku, co za baran ze mnie”, “Jeśli zagram na par dwa ostatnie dołki to będzie najlepszy wynik w tym sezonie”… - brzmi znajomo?

Ja zawsze pomiędzy strzałami staram się zająć rozmową lub czymś co nie jest związane z golfem, lub chociaż z dzisiejszą grą. Niestety komenda “nie myśl o tym” nie działa. To trochę tak jak “nie śliń się” będąc u dentysty. To dzieje się samo i jedynym patentem jest skierować te myśli zupełnie gdzie indziej:

  • Zadaję sobie pytanie “Adaś, gdzie teraz jesteś?” - albo w myślach albo po cichu faktycznie zadaję to pytanie. I odpowiadam sobie jak pogodynka “Jestem na piątym dołku w Sobieniach, idę fairway’em, jest piętnaście po jedenstej, sobota 23 kwietnia, piękne słońce, 18 stopni, wiatr południowo-zachoni”. Przeprocesowanie tych wszystkich informacji zmusza mnie to osadzenia się w teraźniejszości.

  • Idąc po fairway’u, trzymam wysoko brodę ale uwagę skupiam na tym jak moje stopy oddziałują na podłoże - która część ma największy nacisk, celowo mocniej lub lżej stawiam kroki. Cała uwaga skierowana wtedy jest na doznania czuciowe.

  • Podrzucam jedną ręką piłkę - na początku tak, żeby było stosunkowo łatwo ją złapać, a później nieco wyżej albo coraz bardziej na boki. Jestem ciekawy na ile krzywo jestem w stanie ją rzucić, aby udało mi się złapać.

  • Zadaję sobie jakieś mocno abstrakcyjne pytanie, np. “W jakiej pozycji śpią gołębie - na brzuchu, na plecach czy na boku?” I staram się to sobie wyobrazić. Im głupsze pytanie wymyślę, tym większy uśmiech pojawia się pod nosem - a to zdecydowanie pozwala bardziej optymistycznie podejść do kolejnego strzału.

Część trzecia

Kolejna część “Rutyny” to praktyczne ćwiczenia, które odpowiedzą na pytanie o czym myśleć w trakcie strzału - a z doświadczenia wiem, że u każdego odpowiedź będzie inna. Będą również ćwiczenia na polu golfowym i cwane pytania, dzięki którym poznacie elementy warte wprowadzenia do swojej rutyny.

Do usłyszenia!

Sprawdź najbliższe obozy golfowe

👇

Sprawdź najbliższe obozy golfowe 👇

mental golf